sobota, 30 lipca 2011

troche zdjec z trasy


skapani w sloncu i mgle

gdzies na szlaku



sniadanie



tylko my i droga



na noclegu z Alessandro i Hiszpanami



Coimbra



most z czasow rzymskich

piątek, 29 lipca 2011

w drodze do Porto

Witamy aktualnie jestesmy w drodze do Porto, przeszlismy juz okolo 340 km , Santiago coraz blizej.
Z wiekszych miast  przez jakie przechodzilismy ostatnio  to Coimbra , udalo sie nam tam znalezc nocleg w franciszkanskim osrodku pomocy spolecznej.
Wczoraj nie moglismy znalezc noclegu ale pomogla nam Pani z informacji turystycznej, wykonala jeden telefon i przyszli mlodzi ludzie i zabrali nas do miejskiego osrodka dla mlodych  artystow i muzykow.
Wczoraj tez spotkalismy pielgrzyma z francji o nieokreslonej plci :), jak sie okazalo szedl najpierw droga francuska do Santiago a teraz zmierza do Fatimy.
Dzis nocujemy w salce przy kosciele , wybieramy sie tez na wieczorna Msze Sw. co w Portugali jest duza trudnoscia , bo zazwyczaj ciezko trafic na Eucharystie.
Chodzi za nami piosenka 2 Tm 2,3 W obliczu Aniolow

Dzięki Ci Panie z całego serca
Twa obietnica przewyższyła Twoją sławę,
Gdy Cię wzywałem,
Tyś mi odpowiedział
Dałeś mej duszy moc i odwagę


Idziemy i nucimy by wyrazic wdziecznosc Najwyzszemu....

Nasze nogi czasami daja sie we znaki ale dajemy rade. Ciezko isc tez w upale, dlatego udalo nam sie w koncu wypracowac taki plan dnia: wstajemy o 5 by godzine pozniej wyruszyc na szlak i do poludnia zrobic 20km. Pozostale kilometry juz w grzejacym sloneczku rozkladamy na mniejsze odcinki i tak dochodzimy na nocleg.
Pielgrzymowanie nie jest takie latwe jak sie wydaje wielu osobom, czlowiek codziennie musi pokonac w upale droge , rano trzeba sie zmusic zeby wstac i tak codzien, wieczorem  po przyjsciu nie ma sie juz prawie na nic sil a tu trzeba jeszcze zrobic pranie.
Czasami w  rozmowach przed pielgrzymkoa ze znajomymi spotykalismy sie z opinia ze  "ale nam fajnie takie dlugie wczasy".
Ale chyba ktos kto byl na pielgrzymce zgodzi sie z nami ze pielgrzymowanie to nie wczasy i nie jest latwa sprawa. Codziennie czlowiek musi pokonywac siebie swoje slabosci.
Oczywiscie to my sami wybralismy te droge i wiemy ze warto poswiecic swoj wolny czas i zamiast wyjechac na wakacje ruszyc na pielgrzymi szlak.
A ze nasz trud nie jest daremny juz sie przekonalismy tak namacalnie, modlilismy sie w intencji Ani i z radoscia kolejnego dnia otrzymalismy sms ze dostala prace.
Myslimy ze owocow naszej pielgrzymki juz jest duzo wiecej i na pewno ich tez jeszcze przybedzie.

Portugalie juz troche poznalismy z bliska, na wsiach widac duzo opuszczonych domow , w miastach koscioly zwykle sa gdzies na uboczu.
Portugalczycy nie sa tak otwarci jak np Wlosi i kiedy idziemy nie reaguja tak zywiolowo jak podczas naszej pielgrzymki do Rzymu, ale na nasze dzien dobry ktore coraz lepiej wymawiamy po portugalsku :) zawsze odpowiadaja.
Zdarza sie tez wtedy ze zaczynaja z nami rozmowe, czasami podpowidaja jak isc.

Dziekujemy panu Maciejowi za wsparcie finansowe, bardzo nam sie przyda - odwdzieczmy sie tym czym mozemy - czyli modlitwa.

czwartek, 21 lipca 2011

Fatima

Dziekujemy Pani Malgorzacie z Czechowic - Dziedzic za wsparcie materialne.
Sroda jestesmy juz w Fatimie , wlasnie bylismy na rozancu i procesji swiatla.
modlilismy sie we wszystkich intencjach ktore otrzymalismy przez sms i nasza skrzynke z intencjami.
W Santarem zostalismy jednak drugi dzien Darwina byla chora i miala stan podgoraczkowy 37,7, prawdopodobnie bylo to zatrucie pokarmowe.
Dopiero nastepnego dnia we wtorek wyruszylismy w droge, byl to ciezki etap, bo szlismy przez gory ponad 44 km.  Wyszlismy o 6 rano a na nocleg w Minde doszlismy dopiero o 20, spotalismy tam ponownie Aleksandro ktory ten sam etap robil w dwa dni.

Pierwszy dzien pielgrzymki


znaki szlaku


przez pierwsz dni towarzyszyl nam  Tag


podczas drugiego dnia szlismy przez strefy przemyslowe


gdzies na szlaku



Fatima Rozaniec z procesja

poniedziałek, 18 lipca 2011

W drodze do Fatimy

Jestesmy w drodze do Fatimy aktualnie w Santarem.
Pierwszego dnia droga z Lizbony  zaskoczyla nas pozytywnie , nie bylo zadnych stref przemyslowych, za to ladne widoki.
Jak wychodzilismy to zwazylismy nasze plecaki moj wazy okolo 15 kg Darwiny 13,2 kg, wiec jest co nosic.
Szlismy z Lizbony do Alverca,  ludzie pytali gdzie idziemy , nie mielismy muszli znaku pielgrzyma na Camino  bo w Lizbonie i po drodze nigdzie nie mozna bylogo kupic, wiec pomyslelismy ze dobrze by bylo miec krzyz bambusowy i nagle  przy drodze znalezlismy bambusy.
widac w tym Bozy Plan.
Teraz juz wszyscy wiedza gdzie i po co  idziemy. Rytm naszego dnia wyznacza modlitwa rano modlitwy poranne o 12 Aniol Panski, o 15 Koronka potem rozaniec i modlitwy wieczorne. Pierwszego dnia nocowalismy w garazu na parafii, niestety niezbyt szczesliwie pelno bylo tam nie wiadomo skad komarow  i jestem caly pogryziony , mam chyba jakies uczulenie.

Drugiego dnia z rana ruszylismy wzdluz Tagu , ale potem byly juz tylko fabryki i strefy przemyslowe. Tego dnia udalo sie nam znalezc nocleg u bombeiros voluntarios czyli portugalskich strazakow.
W niedziele 3 dnia mielismy ciezki etap ladny widokowo ale zrobilismy ponad 35 km ,szczegolnie ostatni odcinke ponad 15 km bez zadnego postoju, udalo sie nam za to zdazyc na Msze Sw w Santarem ktora byla o 19.
Wiadomo ze pielgrzym bez Mszy Sw. umiera duchowo.
Darwine dopadl kryzys dnia trzeciego musiala isc w sandalach, noga nie miescila sie jej w butach  , a dzis rano wogole zle sie czula i aktualnie dopiero mamy zamiar wyruszyc na trase gdzies po 12.
W Santarem spotkalismy tez pierwszego pielgrzyma Wlocha Aleksandro jego chyba tez dopadl symptom trzeciego dnia-) bo mowil ze  ma bablo i odciski i dzis nigdzie nie idzie.

Otrzymalismy kolejna intencje od Pauliny , oczywiscie obiecujemy modlitwe , przypominamy o mozliwosci przesylania prosb i intencji na nasze email.

Pogoda nawet niezla caly czas powyzej 35 ale wieje lekki wiaterek.
Pozdrawiamy wszystkich i prosimy o modlitwe zebysmy mieli sily na dojscie szczegolnie Darwina.

piątek, 15 lipca 2011

Ruszamy

Dzis  kolo 7 ruszamy na szlak , wczoraj zakupilismy paszport pielgrzyma Credencial, mamy do przejscia okolo 30 km , bedzie ciezko bo temperatura w Lizbonie  jest powyzej 30 stopni.
Dziekujemy kolejnej osobie ktora wsparla nas  materialnie Pani Marii.
Otrzymalismy tez pierwsze intencje, juz jutro bedziemy sie modlic w intencjach ktore dotalismy od Justyny,  Marii oraz Marcina.
Przypominam ze podczas naszej  pielgrzymki mozna przesylac nam prosby i intencje za ktore bedziemy  sie modlic podczas pielgrzymki.

Jutro mamy 4 rocznice naszego slubu wiec prosimy wszystkich o modlitwe za nas.
Nasz slub bralismy na zakonczenie pieszej pielgrzymki  do Ostrej bramy w Wilnie, zdjecia ze slubu mozna zobaczyc na naszym blogu.

Ostatnie dni spedzilismy dosc intensywnie na zwiedzaniu Lizbony i okolic.
Poznalism tez blizej rodzine u ktorej mieszkamy, bylo bardzo milo az zal sie z nimi rozstawac.
Bylismy traktowani jak czlonkowie rodziny i dostalismy do swojej dyspozycji ich najwiekszy pokoj , salon
.
tu spalismy


mocni w wierze


widok na Lizbone


widok na zamek Sw Jerzego


z Carla  i Marta


gdzies wysoko w Sintrze






wtorek, 12 lipca 2011

Wsparcie

Dziekujemy bardzo  pierwszej osobie Justynie  ktora wsparla nas finansowo, taka pomoc dla pielgrzymow ktorzy sa daleko od  domu i maja ograniczone zasoby jest bardzo wazna.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Autostop do Lizbony

Po czterech dniach  szaleńczej jazdy udało się nam dojechać do Lizbony, tak jak planowaliśmy była to niedziela i zdazyliśmy akurat na wieczorną Msze św.
W sumie pokonalismy ponad 3500 km.
Po drodze zaszokowal nas poziom cen , trzeba będzie ograniczyć wszelkie wydatki do absolutnego minimum.

Z domu wyruszyliśmy z jednodniowym opóźnieniem w czwartek, no bo trzeba było jeszcze wszystko w mieszkaniu ogarnąć, posprzątać itp.
 Wcześnie rano  pociągiem dojechaliśmy do granicy w Cieszynie , ale stopa dopiero poszliśmy łapać koło południa, mocno już grzało.
 Najpierw trzeba było dojść do przejścia granicznego z pociągu, potem jeszcze musiałem się ogolić żeby ludzi nie straszyć , Darwina w tym czasie popijała sobie kawke. W końcu udaliśmy się na samą granice gdzie zaczęliśmy łapać stopa wcześniej polecając się Aniołom Stróżom no i posłaliśmy ich do kierowców żeby jakiegoś stopa nam załatwiły.

Dzieki temu szybko udalo sie nam zlapac okazje do Wiednia.
Nam się spieszyło i kierowcy też , poruszał się z dużą prędkościa swoim BMW, z tego co się dowiedzieliśmy jechał tylko na godzine do Wiednia żeby załatwić jakieś nie całkiem legalne interesy, w trakcie jazdy był pochłonięty dzwonieniem i odbieraniem komórek których posiadał trzy.
Jako że nie chcieliśmy do Wiednia to zostaliśmy wysadzeni na dawnej granicy słowacko austriackiej.
Tu łatwo złapaliśmy stopa i  przejechaliśmy prawie całą Austrie , zatrzymując się dopiero pod Salzburgiem.
Tam spotkaliśmy kapitna żeglugi morskiej który dowiózł nas na baze tirów, dostaliśmy od niego na pożegnanie pyszną chałwe grecką , za którą bardzo dziekujemy.

Było już po 23 , ale nie szliśmy spać bo się nam spieszyło i w dalszą droge zabraliśmy sie z   kolejnym kierowcą , Mariusz  jechał w okolice Monachium , do jakiejś fabryki  gdzie rano miał załadować towar.
Spaliśmy u niego na pace ale koło 4 nad ranem rozpętała się burza , paka była nieszczelna  bo kiedyś ktoś próbował sie włamać i niezle nas zmoczylo.
Rano okazalo sie tez ze fabryka jest malowniczo położona na styku granic niemiecko - szwajcarskiej. Były ładne widoki i nawet dostaliśmy zaproszenie od pracowników  na śniadanie ale nie chcieliśmy przegapić odjazdu naszego kierowcy więc grzecznie odmówiliśmy, za to Darwina zajęła sie karmieniem zakładowego kota.

Rano po zaladunku towaru pojawil sie kolejny polak Zbyszek ,  zaproponowal on  nam wspólną jazde az do  Lyonu we Francji. Nasz kierowca miał dużo czasu więc zamiast autostrady zaproponował nam malowniczą trase.
Do samego Lyonu jechaliśmy malowniczymi drogami min. po drodze było Jezioro Badeńskie.
Wieczorem dojechaliśmy  na parking pod Lyonem, Zbyszek miał zamiar tu przenocować a my dalej szukaliśmy okazji.
Była to już sobota i zakaz jazdy zwyklych  tirów, w grę wchodziły tylko samochody chłodnie z szybko psującymi się towarami.
Szybko dogadaliśmy się z kierowcą litewskiego tira i tak około 2 w nocy  zabral nas w kierunku Barcelony, zaprzeczając  tym samym pogłoskom jakoby Litwini nie lubili  Polakow , jechało się bardzo wygodnie, Darwina od razu położyła się na łóżku i usnęła a ja szybko na przednim fotelu poszedłem w jej ślady , do czego zresztą zachęcał nas kierowca.
Wcześniej troche opowiedzieliśmy o sobie, o naszych pielgrzymkach i ślubie w Wilnie, zaciekawiło to kierowce bo sam pochodził z Wilna.

Około 10 rano w sobote  byliśmy już w  Hiszpani , dokładniej w Barcelonie.
Stamtąd  następnym stopem pojechaliśmy do Madrytu , i  zrobiliśmy sobie krótką przerwe nocując w Madrycie u kuzynki Darwiny. Doświadczylismy u nich  niesamowitej gościnności polsko hiszpańskiej , za którą dziękujemy Feliksowi i Sylwi.
Odbyliśmy też mały rekonesans na lotnisko gdzie miało odbyć się spotkanie z Ojem Świętym.
W niedziele rano  Feliks zawiózł nas na stacje benzynową tam od razu udało sie praktycznie w biegu  złapac  stopa   prosto do Lizbony , spieszyliśmy się na Msze w Lizbonie, dzięki wstawiennictwu Aniołów i pomocy Bożej   udało się dojechać na czas.
Jechalismy busem z portugalskimi sportowcami , ktorzy podwieźli nas prosto pod kościół  w Lizbonie.
Akurat jak dojechaliśmy to za 20 minut zaczynała się Msza Św. po której była mała uroczystość jeden z księży miał urodziny , załapaliśmy się na kawałek torta i trochę wina.
Parafianie pomogli nam teę zadzwonić do portugalskiej rodziny u której spędzimy kolejne dni przed pielgrzymką.
Carla okazala się miłą i sympatyczną osobą , mieszka wraz z mężem , synem i siostrzenicą niedaleko Lizbony.
Przyjechała  po nas po mszy , już w mieszkaniu   powiedziała ze mamy sie u niej czuć jak w domu , nie ważne sa przy tym bariery jezykowe.



jedziemy autostopem
okolice Bade Baden


                  gdzies na dawnej granicy hiszpansko - francuskiej




Cieszyn widok na dawne przejscie graniczne




pod Salzburgiem, z kierowcą który nas zabrał dalej



po nocy spędzonej na pace
pomimo tego ze przemokliśmy to jest przyjemnie




Darwina pomaga karmic ulubieńca
pracowników fabryki




fabryka była ładnie zlokalizowna
i nawet  sie przejasniło


jezioro Badenskie




gdzies na autostradzie


obiadokolacja na parkingu w okolicach Lyonu



z kierowcą Litwinem, który zabrał nas do Barcelony




konie gdzieś w  Hiszpani



w drodze do Madrytu z pieskiem



w Madrycie




z portugalską ekipą na stopa