piątek, 24 października 2014

Nowa Droga W Zgorzelcu

Dzień 28 Lubań Śląski Zgorzelec 22 km

W Lubaniu nocowaliśmy w motelu, polecamy, udało się wypocząć przed ostatnim odcinkiem. Wyszliśmy rano po śniadaniu jak zwykle około 8 30. Całą noc padało ale dla nas tego dnia specjalnie się przejaśniło. Obaj z młodym lecieliśmy jak na skrzydłach. Po drodze widzieliśmy dwa kucyki które wymknęły się na wolność i biegały po drodze, wprost na samochody. To jak by przestroga dla młodego, tak wolność jest najwyższym dobrem jakie człowiek może posiadać ale trzeba umieć mądrze i rozsądnie z niej korzystać. Doszliśmy do Zgorzelca na 14, nocleg był w domu turysty, całkiem fajne i niedrogie miejsce. Po południu poszliśmy na dobry obiadek i do twego oczywiście postawiłem młodemu piwo. Ciężko to sobie wyobrazić ale młody pierwszy raz od ponad roku pił piwo, bo w czasie drogi był zakaz. Bardzo Mu się chciało tego piwa, pomimo tego ani razu nie złamał tej zasady podczas pielgrzymki. Przy piwku wspominaliśmy raz jeszcze naszą wspólną wędrówkę, młody szczególnie wspominał księży tych z którymi spotkanie wywarło na nim wrażenie, pierwszy raz widział takich ludzi, księdza Wojtka z Opola Maliny oraz księdza Jana Majewskiego z Więcławic Starych.
Wieczorem młody zaskoczył bardzo pozytywnie, miał ze sobą buty prawie nowe bo używane może ze dwa razy firmy The North Face, bo trzeba pamiętać że Stowarzyszenie Postis, zakupuje każdorazowo swoim podopiecznym wyposażenie i sprzęt na drogę. Młody jednak wolał iść w swoich butach a te przekazał po prostu mi mówiąc że to dla mnie a jeśli nie będą pasować to mam przekazać komuś bardziej potrzebującemu, co też zamierzam zrobić. Bardzo wzruszający gest, bo  przecież mógł je oddać do sklepu lub sprzedać na allegro i dostać kasę za to. Ten gest to wręcz wyczyn, jeśli weźmie się pod uwagę fakt że młody nie ma żadnych środków na swoje utrzymanie , i brak wsparcia ze strony rodziny. Jeśli ta droga miała Go uczynić lepszym i bardziej bezinteresownym to przez ten gest myślę że tak się stało.

 Lublin

Wstaliśmy wcześnie rano o 5 bo o 6 pociąg do Wrocławia a o 10 z Wrocławia do Lublina, gdzie dojechaliśmy na 18.
Cała podróż to jedno wielkie oczekiwanie. Młody już był umówiony z dziewczynami, z kolegami i na imprezowanie. Jednak nic z tego nie wyszło.
W Lublinie wyjechał po nas nasz koordynator Piotr i pojechaliśmy do Dąbrowicy do Domu Spotkań Cairtas, gdzie mieliśmy przewidziany nocleg, kolacje i podsumowanie 30 dni, bo 28 dni wędrówki oraz dwa dni odpoczynku jeden w Krakowie a drugi we Wrocławiu.

Podsumowanie to spotkanie z panią prezes Postisu Barbarą Bojko oraz Księdzem Mieczysławem Puzewiczem.
Przedstawili oni młodemu konkretne propozycje dalszej pomocy.
Po pierwsze możliwość szkolenia i pracy w Centrum Integracji Społecznej w Lublinie. Gdzie przez pierwsze pół roku młody  szkolił by się w 4 zawodach żeby potem docelowo wybrać jeden z nich. Podczas tego okresu dostawał by wynagrodzenie oraz obiad.  Padła też propozycja pokrycia wydatków na wynajem pokoju oraz utrzymania przez pierwszy miesiąc.
Co z tym zrobi młody to już zależy tylko i wyłącznie od Niego. Teraz już sam musi załatwiać swoje sprawy i powrócić do trudnej rzeczywistości.
Tymczasem do wszystkiego włączyła się nagle rodzina, dzwoniła mama i chce żeby młody przyjechał do Niej do Włoch. Co wg mnie nie jest zbyt rozsądnym pomysłem przynajmniej na początku, bo te pół roku w CIS dało by Mu pewne obycie na rynku pracy, kontakty z pracodawcami no i nabył by nowe kompetencje i umiejętności.

Ja po 36 dniach nieobecności wróciłem do domu w czwartek 23 października, była niesamowita radość i Darwina moja żona kupiła mi prezent książkę, więc będzie co czytać.

Tymczasem czas myśleć już o kolejnej pieszej pielgrzymce, jeśli Bóg da i wszystko się ułoży to chcielibyśmy w wakacje pójść do Kibeho w Rwandzie, tam po drodze chcemy modlić się o pokój na świecie  oraz pojednanie i przebaczenie  między Tutsi i Hutu. Ale to tylko jedna z dróg które szykuje dla nas Bóg.

Już w niedziele u nas w Chrzanowie  pierwsze ze spotkań na temat naszej wakacyjnej pielgrzymki pokoju  w Gruzji, do grobu św. Nino.

Można też nas zaprosić i bardzo chętnie opowiemy, przeprowadzimy spotkanie, prelekcje, czy rekolekcje itp   o pielgrzymowaniu i nie tylko , o naszych doświadczeniach podczas długotrwałych wędrówkach, o spotkanych ludziach, o tym co nam to daje.
Chętnie też opowiadamy na spotkaniach w szkołach, domach kultury, kościołach i parafiach, klubach podróżniczych oraz festiwalach podróżniczych.

kontak do nas naszadroga2011@gmail.com









4 komentarze:

  1. czy przewodnicy mają kontakt z "młodymi" już po odbyciu pielgrzymki? Czy ten program się sprawdza, nie tylko w/g statystyk ale tak w życiu?

    ps. Bożej opieki na szlakach Rwandy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, ale to zależy bardziej od nich, nie jest wskazany jakiś kontakt bardziej emocjonalny. Mój zeszłoroczny podopieczny czasem do mnie dzwoni, zwykle gdy ma jakiś problem. Tak z tego co wiem to program sprawdza się w życiu. Na jedno ze spotkań gdy w Polsce był Bernard Olivier osoba która to wymyśliła, na spotkaniu był jeden z podopiecznych który został nawet brygadzistą u siebie w pracy, właśnie z tego programu. Inny z młodych właśnie dzwonił do swojego opiekuna mówiąc że będzie się żenił. Więc myślę że w życiu to się sprawdza. Na razie była to dopiero druga edycja, więc można powiedzieć że to program pilotażowy. Dzięki zobaczymy co nam z tą Rvanda wyjdzie bo to jak zwykle jeszcze nic pewnego tylko odległe marzenia i plany na wakacje pozdrawiam serdecznie jacek

      Usuń
  2. Dopiero dzisiaj przeczytałam ostatni wpis.Piękna idea...polubiłam Młodego....Trzymam kciuki za Rwande....niebezpieczna podróż i dziękuję za wpisy na blogu...

    OdpowiedzUsuń