czwartek, 24 września 2015

Nowa Droga przez Zagłębie i Górny Śląsk

  Dzień 15 Strzemieszyce Wielkie - Będzin - Piekary Śląskie 17 km

Ten dzień zaczynamy od podjechania pod zamek w Będzinie, naprawdę warto zobaczyś. Potem idziemy już pieszo do Piekar Śląskich. Piekary znane przede wszystkim ze stanowych pielgrzymek kobiet i mężczyzn na które przybywają wielotysięczne tłumy. Dla mnie najbliższa sercu jest młoda dopiero od kilku lat organizowana nocna pielgrzymka Piekary Śląskie - Częstochowa , ponad 60 km i kilkuset młodych ludzi z całej Polski. Po drodze spotykamy nawet jej organizatora, znanego podróżnika młodego pokolenia Michała Pieca.

Pielgrzymujemy do duchowej stolicy Śląska do Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej.
Tego dnia Młodemu znowu puchnie kostka którą miał kiedyś skręconą. Zamiast jednak od razu po przyjściu zabrać się za leczenie to się ociąga, więc wieczór kończy się kłótnią.Pierwszy raz od wyruszenia w drogę sytuacja była napięta, na szczęście Młody potrzebuje kupić kilka rzeczy więc potrzeba matką zgody. Mieszkamy w Hubertusie, bo dom pielgrzyma zajęty. Niestety to był błąd bo obsługa nieuprzejma, śniadanie kiepskie i bardzo drogo, nie polecamy.

Dzień 16 Piekary Śląskie - Zbrosławice 17 km

Miał być Toszek ale z powodu kostki Młodego zdecydowaliśmy się na nocleg w Starym Młynie i naprawdę warto było. Jedno z nielicznych albo jedyne miejsce na szlaku św. Jakuba gdzie honoruje się paszport pielgrzyma. Za 70 pln mamy nocleg dla dwóch osób, jest pokój z łazienką oraz pyszny obiad zupa plus drugie danie i karafka wody. Naprawdę warto było, jedzenia bardzo dużo i pyszne.
Poza tym ten odcinek jest świetnie oznakowany brawo dla ludzi z Piekar którzy się tym zajmują.Przy Starym Młynie jest ośrodek jeździecki i można tu pojeździć na koniach. W końcu Młody zajął się kostką. Ja poszedłem zrobić zakupy i nawet kupiłem kapuste co by sobie nogę nią obłożył. Każdy sposób dobry byle przestało puchnąć.

Dzień 17 Zbrosławice - Toszek  22 km.

Idziemy cały czas szlakiem a droga jest bardzo przyjemna.  Mało kto wierzy że my z Lublina i do Zgorzelca. Wszyscy miny bardzo zdziwione ale tak pozytywnie.Od 15 km Młody ma kryzys, znowu daje znać o sobie kostka. Ale udaje  dojść do Toszka. Nocujemy w domu biesiadnym. Po drodze kupiliśmy przenośnego grilla. Już na miejscu Młody odpoczywa a ja robie zakupy, na obiadokolację będzie kiełbasa z grilla. Tak to już jest opiekun nie ma wytchnienia i nie może sobie pozwolić na odpoczynek przed przygotowaniem posiłku. Nie jest to zadanie wcale łatwe gdy się jest zmęczonym i nie ma przed kim pomarudzić i ponarzekać.
Za to nastroje się nam poprawiły przy wspólnym grilowaniu. Wiadomo ulubione zajęcie Polaków, posiedzieliśmy sobie, pogadali. Młody się trochę otworzył i już było lepiej.Jutro idziemy na Górę św. Anny  ponad  30 km i i to może być ciężki dzień dla Młodego.













1 komentarz: