sobota, 30 kwietnia 2016

Nowa Droga u św. Jakuba

Dzień 6 Klimontów - Kotuszów 38
Wracając do naszego wczorajszego noclegu Klimontów robi wrażenie. Dawniej miasto, założone przez słynny ród Ossolińskich. Dziś wieś może poszczycić się dwoma zabytkami podominikańskim kościołem i klasztorem Najświętszej Maryi Panny i św. Jacka oraz barokową kolegiatą pw. św. Józefa.
Właśnie w tym klasztorze pięknie odremontowanym znajduje się schronisko dla pielgrzymów. Szkoda tylko że nikt nie prowadzi tu żadnej księgi i statystyki przechodzących pielgrzymów.

Dziś wstajemy , dość wcześnie bo o 6 rano, no ale przed nami prawie 38 km do Kotuszowa.Chociaż i tak się grzebaliśmy bo wyszliśmy dopiero o 7. Rano czas leci najszybciej, a codzienne pakowanie rzeczy do plecaka też trochę zajmuje. Droga najpierw dość długi czas prowadzi asfaltem, potem w końcu leśną ścieżką. Po 14 km zasłużony odpoczynek i jemy śniadanie, kupiliśmy po bułce i kawałku kiełbasa.Smakuje na świeżym powietrzu.
Dwa razy dziś ludzie pytali skąd my i dokąd idziemy, pamiętam że jak pielgrzymowaliśmy z żoną przez Afrykę to ludzie pytali o to cały czas. Idziemy przez las, Młody odkrywa zbawienną cisze, milczymy sobie. Młodemu ten las i ta cisza zaczyna się podobać. Spodobało Mu się też śledzenie muszli i żółtych strzałek. Kiedy są wątpliwości i miejsca gdzie szlak się gubi, mówi żeby robić zdjęcia i wysłać tym co znakowali.
Pogoda nam sprzyja, Młody mówi że mamy farta, ja pytam co to za fart i kto to jest. Tłumaczę że to na pewno za wstawiennictwem św. Jakuba Apostoła bo przecież jesteśmy na jakubowym szlaku.
Po drodze przechodzimy przez Wiśniową, wieś związaną z Hugonem Kołłątajem. W tutejszym kościele znajduje się Jego serce.
Ostatnie 10 km Młody wyraźnie słabnie, częściej pyta o odpoczynki. Widać po nim że jest zmęczony, już do granic wytrzymałości ale zaciska zęby i daje rady. Do Kotuszowa docieramy tuż przed Mszą św. która zaczyna się o godzinie 17. Tutejszy kościół jest jakubowy pw. św Jakuba Apostoła Starszego. Pytam Młodego czy chce zostać na Mszy, o dziwo mówi że tak, bo skoro gości nas dziś ksiądz proboszcz to wypada zostać. Oprócz nas dwójki pielgrzymów, tylko trzy osoby które zamówiły intencje mszalną.
Dziś nocleg załatwia nam, jak zwykle tutejszy ksiądz proboszcz, który idzie z nami do agroturystyki. Ksiądz Jerzy zawsze ciepło przyjmuje pielgrzymów z Nowej Drogi. Ta idea tak Mu się spodobała że zaprosił mnie na coroczne sympozjum jakubowe które organizuje w czerwcu. Mam pokazać film Nowa Droga a Darwina opowie o cudach i działaniu Boga na naszych pielgrzymkach. Pani do której ksiądz nas zaprowadził poznaje mnie z daleka. Ciepły posiłek pochłaniamy w iście ekspresowym tempie. Młody padnięty bardzo szybko śpi. Jutro przed nami 35 km i kolejna parafia pw. św. Jakuba Apostoła Starszego w Szczaworyżu.











piątek, 29 kwietnia 2016

Nowa Droga na małopolskiej drodze św. Jakuba Apostoła

Dzień 4 Annopol - Sandomierz 32 km 

Dziś znowu ponad 30 km drogi. Tym razem prawie cały czas idziemy wałem wiślanym, dość mocno wieje. Rano przekraczamy Wisłę, Młody jest pod dużym wrażeniem rzeki, podoba Mu się.
 Dziś przeważnie milczymy, oszczędzamy siły i walczymy z wiatrem i swoimi słabościami. Z Młodym jesteśmy jak bracia bliźniacy. To może być dla mnie denerwujące ale zawsze wszystko robi to co ja, zero samodzielności. Ale ja już wiem że tak wpływa na psychikę człowieka pobyt w zakładzie karnym. Idę do ubikacji za kilka sekund Młody puka żebym się pospieszył bo on też musi, mówię że boli mnie kostka którą skręciłem, Młodego w jednej chwili boli dokładnie w tym samym miejscu, nawet zatrzymujemy się równocześnie i idziemy takim samym tempem. Trzeba pomyśleć  jak wdrożyć u Młodego trochę bycia samodzielnym.
Zmęczeni docieramy do Sandomierza. Piękne królewski miasto, odtąd będziemy pielgrzymować małopolską drogą św. Jakuba Apostoła.
 Wieczorem  wspólne gotowanie, moim zdaniem jedna z lepszych form resocjalizacji, ciekawe dlaczego nie uczą tego studentów resocjalizacji.  Jeszcze w czasie drogi zapytałem Młodego co by zjadł na obiad, wymarzył sobie domowe frytki, pieczone kiełbaski i pomidory w śmietanie. Po przyjściu na miejsce noclegu w Caritasie, poszedłem na zwiedzanie miasta i zakupy. Następnie jeszcze raz wyszedłem na miasto tym razem z Młodym który zdążył już nabrać nieco sił.Potem zaczęły się przygotowania do uroczystej kolacji, Młody włączył się i pomagał. Co ważne udało się nam wspólnie pomodlić, za tych co posiłek przygotowali, czyli za Młodego też, wyszło całkiem naturalnie bo powiedziałem że skoro Ksiądz dziś przy śniadaniu się modlił to czemu mamy być gorsi. Kolacja tego dnia smakowała wyjątkowo.

Dzień 5 Sandomierz - Klimontów 27 km 

Dość długi odcinek i trudny bo szlak miejscami zanika i musimy kluczyć, nie jest łatwo szczególnie dla Młodego. Za to widoki ładne cały dzień idziemy przez kwitnące sady. Pogoda nam sprzyja, prawie w całej Polsce załamanie pogody ale nie u nas.
Dziś dla odmiany cały czas rozmawiamy. Młody się przełamuje i mówi o sobie, swojej rodzinie, za co siedział. Kradł żeby przeżyć z biedy, skończył tylko z ledwością gimnazjum z internatem, zero perspektyw na jakąś prace. Choruje na astmę, w nocy słychać jak ciężko Mu złapać oddech, Jego sen jest niespokojny i przerywany. Czekałem na to pięć dni, nie pytając o nic, nie starając się oceniać.Jeśli będzie chciał sam opowie mi swoją historie. Wiem już że ma ciężko, mama nie pracuje, jest chora, tata zarabia jakieś grosze, jeden brat siedzi już piąty rok w zakładzie karnym, drugi się powiesił w wieku 18 lat.
Smutna historia, teraz dopiero wiem, zdaje sobie sprawę że kiedy w sobotę po powrocie z domu, mówił że jadł tylko kanapki to była prawda. Pali papierosy  jak każdy mój podopieczny ale dopiero teraz widzę jak bardzo oszczędza każdego papierosa, paczka musi starczyć na pięć dni. Dlatego jest inaczej niż zawsze, w czasie wędrówki omijamy sklepy, nie jemy drożdżówek i batoników. Wieczorem po dojściu pomimo zmęczenia, idziemy jeszcze do lasu nazbierać drewna na ognisko, będzie pieczona kiełbasa na kolację. Nocleg mamy fajny w dawnym klasztorze podominikańskim, gdzie znajduje się schronisko dla pielgrzymów.Jutro znowu zapowiada się długi dzień, pójdziemy ponad 38 km do Kotuszowa.















czwartek, 28 kwietnia 2016

Nowa Droga kolejne dwa dni

Dzień 2 Niedrzwica Kościelna - Dzierzkowice 30 km

Wstajemy wcześnie rano bo przed nami ponad 30 km do Zdzierzkowic. Miał być Urzędów ale nikt tam nas nie chciał na nocleg. Kasia robi nam śniadanie pyszną jajecznice, dostajemy też ciastka i bułki na drogę.
Ruszamy ale miny mamy nie za bardzo jesteśmy przygotowani na deszcz , ale w końcu się udaje nie pada prawie przez cały dzień. Dopiero za Urzędowem złapał nas lekki deszcz.

Czasem ludzie się dziwią że pisze o podopiecznym Młody, ale zawsze mam na to Jego zgodę, po prostu nie lubi być popularnym i ceni sobie prywatność.

Droga mija dość szybko ale ostatnie 10 km Młody dochodzi siłą woli, jest bardzo zmęczony, na noclegu usypia od razu na siedząco. Pierwszy raz w życiu robi 30 km pieszo. Z noclegiem dziś było wesoło. Mieliśmy nocować w Dzierzkowicach na tutejszej plebani, tak było ustalone w sobotę. Ale jakąś godzinę przed naszym dojściem odczytuje sms że nagle ksiądz przypomniał sobie o pilnym wyjeździe do kolegi na imieniny. Chociaż na msze wieczorną był już w kościele. Widocznie się nas wystraszył, bo chyba nie Młodego?. Za to wpadł na genialny plan , podrzucił nas pewnej starszej pani 80 letniej pani skądinąd bardzo miłej osoby. A Pani zdziwiła się że już jesteśmy bo podobno mieliśmy być koło 18 a jest dopiero 15. Może czekała na innych pielgrzymów którzy zdążają do Hiszpanii do Santiago bo tak Jej mówił ksiądz proboszcz i że na pewno nie jesteśmy Arabami. No w sumie nie jesteśmy.
 Kwestia tego gdzie będziemy spali rozwiązuje się szybko sama, gdy Młody padnięty śpi na siedząco. Pani rozkłada tapczan, ja w swej nieświadomości  pytam czy rozłożyć drugie łóżko, jednak nie rozkładać bo tam będzie spać nasza gospodyni. Zapowiada się ciekawa noc. Tymczasem rozmowa schodzi na drobną pomyłkę księdza proboszcza. Nie idziemy do Santiago a Młody właśnie co wyszedł z więzienia. Pani się uśmiecha i Mu gratuluje. Po chwili dowiadujemy się że jednak mogę zająć sąsiednie łóżko bo nasza gospodyni będzie spała gdzie indziej. Tak okazuje zaufanie byłemu skazańcowi, jest wesoło. Dostajemy jeszcze kolację i pokazujemy materiał o naszej pielgrzymce przygotowany przez tvp Lublin. Rano jemy pyszne śniadanko jajecznice na kiełbasie i ruszamy w drogę.

Dzień 3 Dzierzkowice - Annopol 20 km

Dziś tylko 20 km do Annopola. Pogoda nas nie rozpieszcza niby słoneczko ale zimno jest. Po drodze zatrzymuje się chłopak w samochodzie, pyta dokąd idziemy wyjaśniamy że do Zgorzelca ale po co pyta? mówię o wyjściu z zakładu karnego i próbie ułożenia sobie życia na nowo. Młody dostaje gratulacje, chłopak jest pełen podziwu dla tego wyzwania a Młody zadowolony dostaje nagły przypływ energii.
Pierwsze 10 km monotonna ruchliwa droga przez las, dopiero po połowie wchodzimy na pola, jest cisza i spokój, fajne widoczki i tak już prawie do samego Annopola. Tego odcinka zawsze boję się najbardziej, powraca jak koszmar senny skręcenie kostki w tym miejscu zeszłego roku. Tym razem udało się przejść kolejny raz to miejscem.
Przerabiamy z Młodym kwestie dopalaczy, narkotyków i palenia zioła. Wszystkie używki poza papierosami, są kategorycznie zabronione podczas pielgrzymki. Oczywiście Młody jest doświadczony, ba stary wyga,  bo wszystkiego już próbował. Dochodzimy do wspólnego wniosku że jednak narkotyki i dopalacze to nie jest to co może odmienić Jego życie i poprawić samopoczucie.

Żeby rozładować sytuacje proponuje żeby posłuchał piosenki autorstwa Piotra Bukartyka w wykonaniu zaprzyjaźnionego zespołu Cisza Jak Ta. Właśnie ta piosenka, to wykonanie zawsze działa wydawałoby się "Dziwne dziwne te konopie. Niby zwykłe zielsko A jak to kopie...Dzisiaj tego już nie robię. Ale lubię powspominać sobie".
Młody chociaż podobno słucha tylko i wyłącznie hip hopu, z miejsca zostaje zadeklarowanym fanem Ciszaków, nawet od razu chętnie by poszedł na koncert.
 Kondycję ma trochę lepszą niż wczoraj i mówi że jest dobrze ale nie należy brać tego dosłownie, widzę że trochę utyka na stopę. Po drodze zwracam uwagę Młodemu że niedopałki rzucamy do kosza, trzeba Go z tym przypilnować, dostaję na to zgodę Młodego i bardzo dobrze, nie będzie mi potem zarzucał tego upominania. Dobrze że już niedaleko dochodzimy na 12 30. Przystajemy chwile przed kościołem aby uszanować Najświętszy Sakrament, tłumaczę że to taki zwyczaj pielgrzymów i Młody dołącza.
 Dziś jeden z moich ulubionych noclegów u Księdza Krzysztofa, tak z dużej litery bo takich ludzi już mamy niewiele w kościele, bo tacy nie są medialni i o nic nie zabiegają. Tutaj każdy z moich podopiecznych jet gościem szczególnym. Tutaj nie karze nikomu się chodzić na Msze św. cz nawracać na siłę. Tutaj okazuje się po prostu zwykłe ludzkie dobro i są to takie małe gesty, ale ważne na które nam samym często brakuje odwagi albo siły. Choćby to że jemy wszyscy wspólnie przy stole, my jako goście honorowi, nam podaje jedzenie Ksiądz proboszcz i zawsze zaczyna od Młodego, rozmawia z Nim , troszczy się i Mu służy. Nie ma tu nic na siłę, i na pokaz są szczere gesty i miłość do bliźniego, tacy ludzie jak Młody wyczuwają takie coś bardzo dobrze. wieczorem kolacja i jest radość bo są placki ziemniaczane. Zwykle z Darwiną robimy placki naszym gospodarzom podczas pielgrzymek, a robiliśmy je już i w Portugalii, Gruzji czy Rwandzie. Jutro kolejny dzień idziemy do Sandomierza Nowa Droga wciąż trwa.












wtorek, 26 kwietnia 2016

Nowa Droga wyszliśmy

Dzień pierwszy  Zalew Zemborzycki - Niedrzwica Duża 15 km

Zaczęliśmy od Mszy św. Młody w rozmowie stwierdził że dawno nie był w kościele to może pójść. Usłyszeliśmy słowa z Ewangelii skierowane prawie jak do nas.
"Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie". A my przecież idziemy na
Nową Drogę i mamy się po drodze miłować. Miłość drugiego człowieka może uleczyć wszystkie rany. Przed nami wielka niewiadoma, jak to będzie, jak ułożą się
nasze stosunki i relacje w czasie drogi,jacy będą ludzie których spotkamy po drodze i czy okażą Młodemu swoją miłość.
Samą drogę zaczynamy tradycyjnie już u lubelskich dominikanów, gdzie dostajemy paszport pielgrzyma, muszle symbol pielgrzymi drogą św. Jakuba Apostoła oraz błogosławieństwo na drogę. Stojąc widzimy że uśmiecha się do nas piękna młoda kobieta z dzieciątkiem na ręku. Słyszymy od niej słowa Buen Camino czyli dobrej drogi, pozdrowienie pielgrzymów na szlaku św. Jakuba. Tak rzadko słyszane na polskich drogach,uśmiecham się na te słowa, ja już wiem że ta droga musi być dobra. I jest pomimo zachmurzonego nieba o dziwo nie pada. Idziemy wzdłuż zalewu zemborzyckiego a potem lasem do Niedrzwicy Dużej. Tylko 15 km a może aż 15, dla człowieka który ostatnie kilkanaście miesięcy siedział w zamkniętej celi to naprawdę dużo.

Tego dnia wspominamy Pawła Petera, który w sobotę zakończył swoje ziemskie
pielgrzymowanie, wielkiego pielgrzyma, osobę która mieliśmy  zaszczyt z Darwiną znać, a który zawsze dopingował moje pielgrzymowanie na Nowej Drodze i nie tylko. Nasza Msza została odprawiona w Jego intencji. Opowiadam Młodemu o Pawle i Jego pielgrzymkach a On słucha z zainteresowaniem.
 Na razie mało rozmawiamy a ja mówię więcej. Mój podopieczny na razie jest zamknięty w sobie ale mam zamiar nad tym popracować, nie spieszy się mamy na to 30 dni. Dziś mamy szczęście po drodze spotykamy bobra, kuropatwy,bażanty i 3 sarny, konie, bociana, uzbierałby się prawie cały zwierzyniec. Zapowiada się całkiem ciekawie.


W miarę szybko dochodzimy na nocleg w Niedrzwicy Dużej do Kasi. Dość nieśmiało waham się czy zapukać do drzwi, bo jesteśmy przed czasem. Kiedy drzwi otwierają się i już jesteśmy zaproszeni do środka przez miłą uśmiechniętą osobę to jest właśnie Kasia, która szybko przedstawia nam swoją rodzinę męża i trzy uśmiechnięte córki w wieku gimnazjalnym, trzeba przyznać że Kasia wygląda przy nich jak siostra a nie mama. Szybko dostajemy ciepły rosół przygotowany specjalnie dla
nas, bo cała rodzinka dopiero co wróciła z urodzin. Potem na stole pojawiają się jeszcze inne smakołyki.
Nie spodziewaliśmy się takiego przyjęcia, i takiej rodzinnej atmosfery, czujemy się tu jak w domu. A przecież nocleg był załatwiany w sobotę, i było mówione że idzie człowiek który dopiero co wyszedł na zwolnienie warunkowe. Nie każdy z nas byłby zdolny do takiego gestu, zawsze jest jakaś wymówka, a to dzieci które mogą się zgorszyć a to brak czasu a to brak łóżka, a to zwykły strach, zabije nas i okradnie. Swobodnie siedzimy przy stole i rozmawiamy prawie do 22 drugiej, nawet Młody na początku bardzo milczący zaczyna rozmawiać. Pojawia się jeszcze bliska rodzina która przyszła w odwiedziny, my nie chcemy przeszkadzać i cichutko się wycofać. Ale nie, nie,
mamy się nie bać i zostać. Jak mało potrzeba żeby zasiać ziarno miłości. Młody pierwszy raz od bardzo długiego czasu widzi uśmiechniętą i kochającą się rodzinę.
Pierwsza lekcja że może być inaczej, że oprócz tego świata złego w którym przyszło Mu żyć i dorastać, może być zupełnie inny dobry świat. Widzę na
Jego twarzy pojawiający się uśmiech. Rano czeka na nas pyszne śniadanie, jajecznica i własnoręcznie pieczony chleb, dostajemy też bułki na drogę.








piątek, 22 kwietnia 2016

Czas wyruszyć w drogę

Lublin wczoraj odebrałem z Lubelskiego Zakładu Karnego swojego podopiecznego. Miał wokandę i dostał zwolnienie warunkowe. Pierwsze chwile wolności były dla Niego czymś niezwykłym po ponad 14 miesięcznym pobycie za kratami. W niedziele ruszamy z Lublina drogą św. Jakuba Apostoła pieszo do Zgorzelca. Przed nami prawie 900 km i miesiąc wędrówki. Ta droga ma zmienić człowieka, sprawić żeby narodził się na nowo dla społeczeństwa. Ale to też ważny sprawdzian dla ludzi których będziemy spotykać po drodze, sprawdzian z miłości do bliźniego. Jak widzimy i postrzegamy takich ludzi, czy okazujemy im szacunek, czy jesteśmy w stanie ich zaakceptować i pomóc, bez oceniania przeszłości od której próbują się odciąć. Dla mnie samego to kolejny sprawdzian czy dam radę czy nie zawiodę swojego podopiecznego, czy będę  umiał dotrzeć do Niego. Czeka nas długa droga i długie rozmowy o tym co jest dobre, o tym jak postrzegać świat i że zmiany są możliwe ale zależą tylko od nas samych. Każdemu należy się szansa na nowe życie, niezależnie od tego co zrobił jeśli tylko chce sam naprawić swoje błędy.

Więcej o kolejnej edycji Nowej Drogi w audycji radia eR z Lublina audycja Nowa Droga




piątek, 15 kwietnia 2016

Nowa Droga w Dzienniku Polskim

Najnowszy wywiad z moim udziałem w Dzienniku Polskim o wędrówce i resocjalizacji w ramach programu Nowa droga
Powrót do społeczeństwa po latach pobytu za kratkami nie jest łatwy. W Polsce siedmiu na dziesięciu skazanych, prędzej czy później wraca do więzienia. Ale wędrówka szlakiem św. Jakuba ma te proporcje odwrócić. Dlatego idą. Trasę z Lublina do Zgorzelca pokonują w niespełna miesiąc. Mijają miasta, lasy i pola. Kościoły i domy. Chcą znaleźć swoje miejsce. Jacek Matuszczak, certyfikowany opiekun programu „Nowa Droga” i historyk z doświadczeniem w pielgrzymowaniu, pomaga w tym poszukiwaniu.
Więcej można poczytać pod tym linkiem http://www.dziennikpolski24.pl/magazyny/magazyn-piatek/a/pielgrzym-do-wolnosci,9788010/