czwartek, 28 kwietnia 2016

Nowa Droga kolejne dwa dni

Dzień 2 Niedrzwica Kościelna - Dzierzkowice 30 km

Wstajemy wcześnie rano bo przed nami ponad 30 km do Zdzierzkowic. Miał być Urzędów ale nikt tam nas nie chciał na nocleg. Kasia robi nam śniadanie pyszną jajecznice, dostajemy też ciastka i bułki na drogę.
Ruszamy ale miny mamy nie za bardzo jesteśmy przygotowani na deszcz , ale w końcu się udaje nie pada prawie przez cały dzień. Dopiero za Urzędowem złapał nas lekki deszcz.

Czasem ludzie się dziwią że pisze o podopiecznym Młody, ale zawsze mam na to Jego zgodę, po prostu nie lubi być popularnym i ceni sobie prywatność.

Droga mija dość szybko ale ostatnie 10 km Młody dochodzi siłą woli, jest bardzo zmęczony, na noclegu usypia od razu na siedząco. Pierwszy raz w życiu robi 30 km pieszo. Z noclegiem dziś było wesoło. Mieliśmy nocować w Dzierzkowicach na tutejszej plebani, tak było ustalone w sobotę. Ale jakąś godzinę przed naszym dojściem odczytuje sms że nagle ksiądz przypomniał sobie o pilnym wyjeździe do kolegi na imieniny. Chociaż na msze wieczorną był już w kościele. Widocznie się nas wystraszył, bo chyba nie Młodego?. Za to wpadł na genialny plan , podrzucił nas pewnej starszej pani 80 letniej pani skądinąd bardzo miłej osoby. A Pani zdziwiła się że już jesteśmy bo podobno mieliśmy być koło 18 a jest dopiero 15. Może czekała na innych pielgrzymów którzy zdążają do Hiszpanii do Santiago bo tak Jej mówił ksiądz proboszcz i że na pewno nie jesteśmy Arabami. No w sumie nie jesteśmy.
 Kwestia tego gdzie będziemy spali rozwiązuje się szybko sama, gdy Młody padnięty śpi na siedząco. Pani rozkłada tapczan, ja w swej nieświadomości  pytam czy rozłożyć drugie łóżko, jednak nie rozkładać bo tam będzie spać nasza gospodyni. Zapowiada się ciekawa noc. Tymczasem rozmowa schodzi na drobną pomyłkę księdza proboszcza. Nie idziemy do Santiago a Młody właśnie co wyszedł z więzienia. Pani się uśmiecha i Mu gratuluje. Po chwili dowiadujemy się że jednak mogę zająć sąsiednie łóżko bo nasza gospodyni będzie spała gdzie indziej. Tak okazuje zaufanie byłemu skazańcowi, jest wesoło. Dostajemy jeszcze kolację i pokazujemy materiał o naszej pielgrzymce przygotowany przez tvp Lublin. Rano jemy pyszne śniadanko jajecznice na kiełbasie i ruszamy w drogę.

Dzień 3 Dzierzkowice - Annopol 20 km

Dziś tylko 20 km do Annopola. Pogoda nas nie rozpieszcza niby słoneczko ale zimno jest. Po drodze zatrzymuje się chłopak w samochodzie, pyta dokąd idziemy wyjaśniamy że do Zgorzelca ale po co pyta? mówię o wyjściu z zakładu karnego i próbie ułożenia sobie życia na nowo. Młody dostaje gratulacje, chłopak jest pełen podziwu dla tego wyzwania a Młody zadowolony dostaje nagły przypływ energii.
Pierwsze 10 km monotonna ruchliwa droga przez las, dopiero po połowie wchodzimy na pola, jest cisza i spokój, fajne widoczki i tak już prawie do samego Annopola. Tego odcinka zawsze boję się najbardziej, powraca jak koszmar senny skręcenie kostki w tym miejscu zeszłego roku. Tym razem udało się przejść kolejny raz to miejscem.
Przerabiamy z Młodym kwestie dopalaczy, narkotyków i palenia zioła. Wszystkie używki poza papierosami, są kategorycznie zabronione podczas pielgrzymki. Oczywiście Młody jest doświadczony, ba stary wyga,  bo wszystkiego już próbował. Dochodzimy do wspólnego wniosku że jednak narkotyki i dopalacze to nie jest to co może odmienić Jego życie i poprawić samopoczucie.

Żeby rozładować sytuacje proponuje żeby posłuchał piosenki autorstwa Piotra Bukartyka w wykonaniu zaprzyjaźnionego zespołu Cisza Jak Ta. Właśnie ta piosenka, to wykonanie zawsze działa wydawałoby się "Dziwne dziwne te konopie. Niby zwykłe zielsko A jak to kopie...Dzisiaj tego już nie robię. Ale lubię powspominać sobie".
Młody chociaż podobno słucha tylko i wyłącznie hip hopu, z miejsca zostaje zadeklarowanym fanem Ciszaków, nawet od razu chętnie by poszedł na koncert.
 Kondycję ma trochę lepszą niż wczoraj i mówi że jest dobrze ale nie należy brać tego dosłownie, widzę że trochę utyka na stopę. Po drodze zwracam uwagę Młodemu że niedopałki rzucamy do kosza, trzeba Go z tym przypilnować, dostaję na to zgodę Młodego i bardzo dobrze, nie będzie mi potem zarzucał tego upominania. Dobrze że już niedaleko dochodzimy na 12 30. Przystajemy chwile przed kościołem aby uszanować Najświętszy Sakrament, tłumaczę że to taki zwyczaj pielgrzymów i Młody dołącza.
 Dziś jeden z moich ulubionych noclegów u Księdza Krzysztofa, tak z dużej litery bo takich ludzi już mamy niewiele w kościele, bo tacy nie są medialni i o nic nie zabiegają. Tutaj każdy z moich podopiecznych jet gościem szczególnym. Tutaj nie karze nikomu się chodzić na Msze św. cz nawracać na siłę. Tutaj okazuje się po prostu zwykłe ludzkie dobro i są to takie małe gesty, ale ważne na które nam samym często brakuje odwagi albo siły. Choćby to że jemy wszyscy wspólnie przy stole, my jako goście honorowi, nam podaje jedzenie Ksiądz proboszcz i zawsze zaczyna od Młodego, rozmawia z Nim , troszczy się i Mu służy. Nie ma tu nic na siłę, i na pokaz są szczere gesty i miłość do bliźniego, tacy ludzie jak Młody wyczuwają takie coś bardzo dobrze. wieczorem kolacja i jest radość bo są placki ziemniaczane. Zwykle z Darwiną robimy placki naszym gospodarzom podczas pielgrzymek, a robiliśmy je już i w Portugalii, Gruzji czy Rwandzie. Jutro kolejny dzień idziemy do Sandomierza Nowa Droga wciąż trwa.












1 komentarz:

  1. No w sumie to fakt - pielgrzymowi nic się nie należy, i za wszystko winien wdzięczność. Choć czasami faktycznie przykro, zwłaszcza gdy zawodzi duchowny.

    OdpowiedzUsuń