poniedziałek, 2 maja 2016

Nowa Droga Na Ponidziu wiosna trwa

Dzień 7 Kotuszów - Szczaworyż 35 km

Dziś pielgrzymujemy od Jakuba do Jakuba. Czyli od kościoła św. Jakuba w Kotuszowie do kościoła św. Jakuba w Szczaworyżu. Kiedyś kościoły św. Jakuba Apostoła Starszego spełniały ważną role. Parafie Jakubowe były tak rozstawione na szlaku żeby pielgrzymi mogli dojść w ciągu jednego dnia do następnej, gdzie można było przenocować.
 Pogoda jest pochmurna, ale dalej nie pada, jest wiosennie, wszystko się zieleni i budzi po zimie do nowego życia, tak jak Młody na Nowej Drodze. Wychodzimy jak co dzień o 7 rano. Początkowo idziemy droga asfaltowa, potem lasami i polami, co cieszy Młodego.Ten odcinek jest bardzo dobrze oznakowany i tak już będzie przez cały dzień. Pierwszy postój w Szydłowie, mury miejskie którymi jest otoczony Szydłów podobają się bardzo Młodemu.

Ruszamy dalej początkowo milczymy sobie, potem leśna droga sprzyja refleksji i rozmowie. Młody kolejny raz zaczyna opowiadać o sobie. Droga i św. Jakub zmuszają Go do spowiedzi ze swojego życia. Dowiaduję się podstawówkę i gimnazjum kończył w ośrodku szkolno-wychowawczym z internatem. Okres edukacji przedłużył Mu się tam o 2 lata. Ma dobre wspomnienia z tego okresu, na pewno bywało tam lepiej niż w domu, była stołówka, dobrze karmili, wycieczki, fajni wychowawcy. Dziś Młody chętnie by tam wrócił, ale mądrzejszy, z innym doświadczeniem. Wtedy dużo wagarował, nie chciało Mu się uczyć. Szczególnie żałuje angielskiego.
Opowiada o koledze któremu gdzieś tam udało się przebić w życiu i nagrywa hip-hop w Anglii. on też by mógł ale na angielskim zakładał słuchawki i słuchał muzyki z odtwarzacza. Chociaż była tam też zawodówka to jednak jak najszybciej chciał wystartować w dorosłe życie. Teraz będąc w drodze, z perspektywy czasu żałuje tego że jest bez zawodu, już wie że w życiu będzie Mu ciężko.

 Idąc nagle słyszymy głos z pola dokąd idziemy i czy chceta sałate dobrą nie pryskaną. Wywiązuje się ciekawa rozmowa ze starszym już rolnikiem. Tak żyje mu się dobrze, ale chociaż ma pieniądze to jednak one nie są wyznacznikiem Jego szczęścia. Mówi że najważniejsze w życiu to zdrowie i zgoda w domu, bo nie zgoda rujnuje i co by robił gdyby się kłócił z żoną na stare latam i jak by wychowali dzieci, na kogo by wyrosły gdyby Oni się kłócili. Na trzecim miejscu jest dopiero praca która to wszystko dopełnia. Fajne słowa, które jakoś tak docierają do Młodego, od starszego już człowieka, który nic nie wie o naszej pielgrzymce.

A my dalej idziemy i wspominam Młodemu słowa które zobaczyliśmy na noclegu jeszcze w Sandomierzu "Każdy ma prawo do szczęścia i swojego miejsca w społeczeństwie. Nawet ktoś taki jak Młody po gimnazjum i z wyrokiem. Do Szczaworyża dochodzimy przez pola i łąki wśród kwitnących drzew około 15 30, dość mocno zmęczeni, myślimy tylko o jednym szybko coś zjeść i odpocząć.

 Jak zwykle po drodze omijaliśmy wszystkie sklepy z daleka. Jednak droga i św. Jakub uczy pokory. nie zawsze otrzymujemy to czego chcemy, w życiu jest podobnie. Jest sobota więc ksiądz ma ślub a zaraz potem jest msza chrzcielna z połączona z roczkiem, więc prawie dwie godziny musimy czekać. Młody przyjmuje to z rezygnacją, trochę narzeka, ale czeka spokojnie. Szybko przechodzimy obok gości weselnych przed kościołem, nie pasujemy tu brudni, śmierdzący i zmęczeni. Z góry lata dron który nawet nas nagrywa, takie nowości wkraczają na wesela. Potem rozpoczyna się następna Msza św. Po pół godzinie pojawia się kobieta z trójką dzieci , w tym z rocznym dzieckiem. Wchodzi do kościoła i nagle szybko wychodzi. Pyta mnie jak to możliwe że teraz jest Msza chrzcielna skoro ma być roczek. Chce jechać z powrotem do domu, niezły cyrk. Namawiam żeby jednak została, więc wysyła jedno z dzieci aby zobaczyło czy w kościele, są dziadkowie, okazuje się że są. Wchodzą więc mocno spóźnieni na Mszę w intencji Jej rocznego dziecka a nam jest wesoło.

W końcu i my się doczekaliśmy. Jest dobrze dostajemy pyszny obiadek, specjalnie zostawili dla nas. Ksiądz sam odgrzewa i nam podaje. Rano w niedzielę Młody idzie na Msze św., dobry przykład zadziałał. Młodemu nie trzeba nic mówić, wszystko dzieje się przez dawanie dobrego przykładu i służeniu bezinteresownie drugiej osobie.

Dzień 8 Szczaworyż - Wiślica 17 km

Fajnie nam trafiło, jesteśmy już od niedzieli w drodze, nasz pierwszy dzień to tylko 15 im i teraz znowu niedziela i tylko 17 km. Wychodzimy około 10 po śniadaniu.Wkraczamy na Ponidzie.Piękne krajobrazy, polne drogi,leśne ścieżki i rzeka Nida wraz ze swoim dorzeczem.

Nuta z Ponidzia
Polami polami, po miedzach, po miedzach
Po błocku skisłym w mgłę i wiatr
Nie za szybko kroki drobiąc
Idzie wiosna - idzie nam,
Idzie wiosna - idzie nam...

Rozłożyła wiosna spódnicę zieloną
przykryła błota bury błam,
Pachnie ziemia ciałem młodym
Póki wiosna, póki trwa,
Póki wiosna, póki trwa...

Rozpuściła wiosna warkocze kwieciste
Zbarwiały łąki niczym kram.
Będzie odpust pod Wiślicą
Póki wiosna, póki trwa,
Póki wiosna, póki trwa...

Ponidzie wiosenne, Ponidzie leniwe
Prężysz się jak do słońca kot
Rozciągnięte na tych polach,
Lichych lasach, pstrych łozinach,
Skałkach słońcem rozognionych,
Nidą w łąkach roziskrzoną.
Na Ponidziu wiosna trwa,
Na Ponidziu wiosna trwa,
Na ponidziu...

Tak śpiewał Wojtek Bellon piewca Ponidzia. Tu wszystko się zaczęło w niedalekim Busku Zdroju i trwa do dziś w piosenkach z Krainy Łagodności. A my chodzimy polami i łąkami, ścieżkami którymi na pewno chodził niejeden raz Wojtek Bellon.Czuć tu Jego ducha. Młodemu podoba się ten piękny ponidziański krajobraz.
Robimy sobie chwile przerwy. Dzwoni telefon Młodego słyszę taką rozmowę
-siema
siema ziomek, psy po mmnie były mają mnie odstawić do zakładu, ale im uciekłem
- coś Ty, a ja już dziś w kościele nawet byłem a potem śniadanie i ksiądz dał dobrej kiełbasy swojskiej
o k....a , dobre ja imprezuje od rana

Dowiaduje się że dzwonił brat czyli kuzyn. Młody mówi że ma do odsiedzenia wyrok ale  jeszcze ucieka jak przyjeżdzają. Młody robił tak samo. Idziemy dalej po drodze gotycki kościół w Chotelu Czerwonym, bardzo malowniczo położony, widać go z daleka. Idziemy do Wiślicy, tu przy kolegiacie będziemy nocować. Nocleg to niezwykły, w zabytkowym gotyckim domu Jana Długosza, to i sama kolegiata robi na Młodym duże wrażenie, mówi że pierwszy raz w życiu jest w takim wysokim kościele. Czekają tu na nas jak co roku z dobrym obiadkiem. Potem idziemy na lody, bo jestem lodożercą zadeklarowanym .Młody niechętnie, mówi że ni chce ale ja czuje że bardziej nie ma kasy, chcę Mu kupić, ale mówi że nie, w końcu kupuje symbolicznie jedną gałke. Za to udaje mi się kupić Mu ciastko , musimy oszczędzać ale przecież jest niedziela.
 Jutro po Mszy św. mamy mieć śniadanie. Pytam Młodego czy chce pójść, rozbraja mnie Jego odpowiedź. Tak chętnie, może jakieś ładne dziewczyny będą. Apel do ładnych dziewczyn, przychodźcie do kościoła, Bóg działa przez Wasze piękno na innych.
Dziś w czasie drogi pękł mi kij trekingowy, więc będzie gorzej się szło. Man nadzieję że dam rade bo przed nami długie odcinki jutro prawie 30 km a potem dużo więcej. W środę dochodzimy do Krakowa na zasłużony odpoczynek, zostajemy do piątku, nie możemy się już doczekać.















1 komentarz:

  1. Oj bez kija to marnie.
    A za Młodego modlitwa.
    Niedaleko mnie jest Dom Wspólnoty Cenacolo, może w jednym z takich domów znajdzie miejsce dla siebie?

    OdpowiedzUsuń