sobota, 21 maja 2016

Nowa Droga Via Regia Dolny Śląsk

dzień 21 Św. Katarzyna - Wrocław

Zapowiada się dość krótki odcinek tylko albo może aż 13 km po wczorajszym męczącym dniu. Myślami jesteśmy już we Wrocławiu , gdzie będziemy odpoczywać. Więc się wleczemy, idziemy siłą woli i prawie od razu gubimy szlak. Ciekawe że co roku gubię tu szlak i dochodzę do Wrocławia swoją drogą. Wrocław robi na Młodym duże wrażenie, chciałby tu mieszkać. Nocleg mamy w hostelu u jezuitów. Warunki bardzo dobre, śniadanie też. Jedyny problem że łatwo się tu zgubić. Od razu po przyjściu robimy sobie pranie.
 Po południu idziemy coś zjeść, tym razem do KFC. Po obiedzie zwiedzamy miasto. Mało co interesuje Młodego. Ale jest wyjątek. Musimy koniecznie iść do kłódek bo Młody ogląda serial Pierwsza Miłość. Przy okazji spodobała Mu się katedra i okolice Ostrowa Tumskiego.
Wieczorem rozmowy szczere i prawdziwe. Okazało się że Młody ma długi, zapomniał płacić przez trzy lata za internet no i provident. Z tego co mówi to cała Jego rodzina jest zadłużona w providencie. Teraz już domyślam się dlaczego przez całą drogę nie ma co liczyć na pomoc z domu. Za to jest szczere postanowienie poprawy i chęć spłaty długu, jak tylko dostanie pracę. Siedzimy sobie i na nogach mamy skarpetki z motywem camino które dostaliśmy od Magdy.

Chciałbym się też podzielić bardzo ważnym świadectwem dla nas , dla Młodego szczególnie. Pewna osoba bardzo nas wspiera swoją postawą i motywuje do jeszcze większego wysiłku.
" Towarzyszę swoją modlitwą. Wyobrażam sobie jak duży wysiłek, tak fizyczny, jak też psychiczny i duchowy, musi ta wędrówka stanowić dla Pana Podopiecznego. Dlatego postanowiłem i ja dołączyć się jakoś do Panów pielgrzymki i zdecydowałem, na Panów intencję, a szczególnie Młodego (proszę wybaczyć, no ale tak Go Pan tytułuje  ) rzucić palenie. Gdy Panowie będą kończyć swą wędrówkę, to dam znać, czy wytrwałem. Niech Pan Bóg prowadz " .
Od tej osoby która chce być anonimowa "Nie ma potrzeby się odwdzięczać. Sprawa zostaje między mną, a Panem Bogiem " dostaliśmy też wsparcie finansowe. Młody mógł dzięki temu kupić jakąś drobną pamiątkę z drogi dla swojej rodziny.
Dziękujemy bardzo za wszystko i przede wszystkim za modlitwę bo bez tego nie da rady.
Bóg jest dobry
Następnego dnia mamy wolne i kolejna niespodzianka.
Odwiedził nas całkiem niespodziewanie Kuba Pigóra z Sobótki. Wcześniej pisałem Mu że popsuł mi się kolejny kijek trekingowy. Szybka decyzja i Kuba odwiedza nas we Wrocławiu. Warto podkreślić że Kuba wraz z żoną Ewą to doświadczeni pielgrzymi. Prowadzą fajną stronę poświęconą camino Camino de Santiago- Polska
Dziękujemy bardzo za pyszny obiadek , naszywki i kijki trekkingowe dla mnie.
Jutro środą więc plan może być tylko jeden dojść do Środy Śląskiej.
I jak tu nie mówić że Bóg jest dobry😊

dzień 22 Miękinia - Środa Śląska 13 km

Etap krótki rozruchowy po odpoczynku. Chociaż Młody słabo odpoczął, bo w nocy znowu miał ciężkie napady astmy. Kończą Mu się już lekarstwa, które dostał jak wychodził z zakładu karnego. Więc w Miękini postanowiłem że idziemy do lekarza żeby przepiał leki. Udało się wszystko szybko i pozytywnie załatwić. Podziękowania należą się pani doktor i całemu personelowi przychodni. Zrobiliśmy tam furorę kiedy dowiedzieli się że idziemy z Lublina. Życzyli Młodemu powodzenia na Nowej Drodze życia.
Ruszamy w końcu w drogę. Idzie się dobrze, pogoda też w miarę. Ale ostatnie km okazują się prawdziwym testem. Idziemy na azymut przez łąki i pola, przeciskamy się przez zarośla i chaszcze. Ale w końcu o dziwo, wychodzimy w dobrym miejscu, prosto na jakubowe muszelki. W Środzie,nocleg mamy u salezjan, którzy mają tu mini schronisko dla pielgrzymów. Na obiad idziemy do sprawdzonego baru, chodzę tam co roku. Oczywiście musi być schabowy, Młody uwielbia i podwójna porcja ziemniaków, tak żeby starczyło nam do jutra.
 Zwykle jemy dwa posiłki dziennie śniadanie czyli bułka i kawałek kiełbasy czy parówka i potem dopiero obiadokolacja. Tym razem dzięki temu że dostaliśmy wsparcie, idziemy na lody i kupujemy sobie cztery gałki, morale nam po tym urosło. Wieczorem Młody proponuje żeby iść na ławeczkę, popatrzyć na przechodzących ludzi, bo chce zobaczyć jak żyją zwykli ludzie. Siedzimy sobie, gadamy i patrzymy.

dzień 23 Środa Śląska - Legnica 32 km

Zapowiada się długa droga, za to przez pola i lasy. Via Regia czyli droga królewska, omija tu wszelkie ruchliwe drogi i asfalt. Jest wytyczona jak ta w średniowieczu. Śniadanie jemy dopiero po przejściu 14 km. Byłoby wszystko fajnie ale na 18 km moja skręcona w zeszłym roku kostka daje o sobie znać, no ale trzeba iść.
Tego dnia też radosna wiadomość. Dzwoni Darwina i mówi że kolejna osoba tym razem z Krakowa wpłaciła nam 60 PlN. Młody od razu kupuje dodatkową butelkę picia i loda, jest radość.Każde takie wsparcie jest bardzo ważne , szczególnie dla Młodego który widzi że są ludzie którym bezinteresownie na Nim zależy i darzą Go zaufaniem. Dzięki temu mamy też środki na drobne przyjemności typu lody czy Młody papierosy, albo puszkę zimnej coli. niby drobnostki ale bardzo to nam podnosi morale, dodaj sił do dalszej wędrówki.
Dziękujemy bardzo i pamiętamy aby ofiarować nasze trudy w intencji osób które nas wspierają.
Wieczorem w Legnicy odwiedza nas jeszcze redaktor Gościa Niedzielnego.Robił wywiad z nami. Młody pozytywnie zaskoczył. Na pytanie jak się idzie z opiekunem, odpowiedział że z panem Jackiem bardzo dobrze i wesoło. Więc chyba nie jest tak źle. Mówił też o pozytywach drogi, przede wszystkim to że Go zmieniła, dała Mu zwolnienie warunkowe no i przede wszystkim nadzieję na prace i nowe lepsze życie. Chociaż start po powrocie nie będzie łatwy, szczególnie że z rodziny za bardzo nie ma jak czerpać pozytywnych wzorców.

dzień 24 Legnica - Złotoryja 22 km

Wydawałoby się krótki odcinek i krótki dzień. Nic bardziej mylącego, wg Młodego to był najbardziej męczący dzień. Szliśmy bardzo ruchliwą drogą, dużo tirów, spalin i szybko jadących samochodów. Nic fajnego dla pieszych pielgrzymów. Po drodze jeszcze spotkanie z Jędrzejem który robi nam zdjęcia do artykułu w Gościu Niedzielnym. Dostajemy kubek truskawek od Jego rodziny. Bardzo nam smakują. Droga strasznie się wlecze. Młody szybko się męczy a mnie boli dalej noga.W końcu około  13 30 docieramy do Złotoryi. Bardzo ładne i kolorowe miasteczko. Na obiad oczywiście Młody zamawia schabowego. Po obiedzie trochę chodzimy i oglądamy miasto. Młody ma telefon od rodziny. Mówi mi że piją bo tata dostał wypłatę. No cóż zapewne taka sytuacja powtarza się w miarę regularnie. Żyjemy już powoli jak w transie. Od jutra do Zgorzelca zostanie nam tylko 3 dni a może aż trzy długie dni.
Jutro Lwówek Śląski, w niedziele Lubań w poniedziałek Zgorzelec.Coraz bardziej jesteśmy zmęczeni. Młody coraz częściej wspomina że chciałby jak najszybciej do pracy. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyjdzie.



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz