czwartek, 5 maja 2016

Nowa Droga w stronę Krakowa

Dzień 8 Wiślica - Skalbmierz 30 km

Wypoczęliśmy w Wiślicy. To właśnie tu chrzest został przyjęty prawie 100 lat wcześniej niż w Gnieźnie, za sprawą Cyryla i Metodego, dziś w rocznicę 1050 rocznicę chrztu często się o tym zapomina. Nocowaliśmy w absolutnym zabytku klasy zero gotyckim domu Jana Długosza. Rano idziemy na Mszę św. potem śniadanie w którym uczestniczy też proboszcz z Chotelu Czerwonego. Przechodziliśmy tam, piękny ponidziański gotycki kościół z 1440 roku. Proboszcz zapraszał do siebie na drugi raz jak będę przechodził. 
Czas ruszać w drogę, wypoczęci. Tym razem jednak znowu droga uczy pokory. Gubimy bardzo szybko szlak idąc przez pagórkowate pola i łąki. Trochę złe oznakowanie, nie wiadomo jaką drogę wybrać, potem jeszcze omijamy skręt na Topole i trzeba się kilka km wracać. Międzyczasie psuje się pogoda i lekko zostaliśmy zmoczeni. Około 15 30 po zrobieniu 30 km docieramy zmęczeni, do domu weselnego kaprys, jakieś 2 im za Skalbmierzem. Tutaj gościnnie nocujemy u Pani Marii, czeka na nas już cieply żurek z dużą ilością kiełbasy i pyszne ciasto. Co najważniejsze jest i ciepły prysznic oraz pokój a łóżka już zaścielone. Taka drobnostka a cieszy, nie trzeba robić dodatkowych czynności. Wcześnie kładziemy się spać bo jutro daleka droga przed nami. Gdyby pójść szlakiem było by 50 km ciężko do zrobienia, więc decydujemy się iść na skróty bocznymi drogami i polami do Więcławic Starych.

Dzień 9 Skalbmierz - Więcławice Stare 38

Wstajemy o 5 30, dopiero chociaż budzik dzwonił z półgodziny wcześniej, no tak ale ciężko wstać jak by się chętnie poleżało jeszcze, a tu trzeba ruszyć w drogę. Jemy szybkie śniadanie, które Pani Maria przyniosła nam wczoraj wieczorem. Ruszamy o 6 30, pogoda zapowiada się bardzo ładna, w nocy mocno padało ale dziś nie. Przed nami prawie 38 km, o dziwo idzie się bardzo dobrze i w miarę szybko, przez małe wioski, bezludne drogi. Cisza i spokój. 

Dziś święto państwowe i kościelne, tradycyjnie cała Polska grilluje, na głodnych i brudnych pielgrzymów nikt nie zwraca uwagi, jesteśmy jak przeźroczyści na drodze. Zbliża się już wczesne popołudnie, wszędzie drażni nas zapach grillowanej kiełbasy i karczku. Chętnie by się zjadło, ale nikt nie ma odwagi zaprosić dwoje obcych ludzi. Gdzie się podziała polska gościnność, z greckiego te słowa znaczą kochać obcych. Nie chodzi tu o goszczenie znajomych, czy zapowiedzianych gości. Sięgam pamięcią do naszych pielgrzymek przez Afrykę i Gruzję, tam ludzie codziennie, nas witali, pozdrawiali z uśmiechem , pytali jak się macie. W Gruzji zapraszali do swoich domów na odpoczynek i na szybki posiłek kilka razy dziennie. Jak inaczej wygląda to u nas.Mijamy piękne zadbane domy. Ludzie odgradzają się od świata płotami, które dają im poczucie bezpieczeństwa. Mało kto się do nas uśmiechnie, nikt nie zapyta jak się czujemy, czy dokąd idziemy. Ludzie zdziwieni kiedy mówimy dzień dobry, odpowiadają zdawkowo, z niechęcią. Za to widoki mamy ładne, pogoda dopisuje, jest ciepło grzeje nas wiosenne słońce.

Zmęczeni docieramy po południu, dość wcześnie około 15 30 do Więcławic Starych. Ważne miejsce na polskiej mapie camino. Bazylika i Sanktuarium św. Jakuba Apostoła Starszego. Wszystko to za sprawą energicznego księdza proboszcza Ryszarda Honkisza. Jest też Brama Miłosierdzia na wielki jubileusz. Miłosierdzie Boże jest dla wszystkich niezależnie co zrobili i nic nie kosztuje i każdy może a nawet powinien skorzystać. Pomimo zmęczenia idziemy na Mszę św. , nawet Młody się decyduje, chociaż kościół jest pełny ludzi i nie bardzo mu to jest na rękę. 
Po Mszy jak zwykle  gościnne i ciepłe przyjęcie na plebani. Księża sami przygotowują nam posiłek bo kucharki tu nie ma. Panuje specyficzna, bardzo przyjazna atmosfera, a prym wiedzie ksiądz Jan, ponad 74 letni kapłan, pomimo swoich chorób cukrzyca i rak zawsze zachowuje pogodę ducha, pokazuje Młodemu jak żyć. Ciekawa to i barwna postać, sypie opowieściami i anegdotami jak z rękawa. W młodości, żonaty, adwokat, radca prawny i poseł na sejm I kadencji. Po śmierci żony wybiera stan kapłański. Bierze w obroty Młodego, jak na spowiedzi, przy takim człowieku kruszeją wszystkie serca. Młody jest zachwycony takim Księdzem. Czas szybko leci, zanim się obejrzeliśmy już jest po 20, czas iść aby wypocząć nieco po trudach dzisiejszego dnia.

Dzień 10 Więcławice Stare - Kraków 15 km

Etap całkiem wypoczynkowy. Rano idziemy z Młodym na Mszę św. potem jeszcze zapraszają nas na śniadanie, jest uroczyste błogosławieństwo i uczczenie relikwii św. Faustyny Kowalskiej. Dziś tylko 15 km i Kraków, droga częściowo przez las. Młody jet zachwycony lubi te leśne drogi , lubi zapach i ciszę lasu. Już ta droga powoli Go zmienia i naprawia. Chociaż to dopiero 10 dzień. Częściej na Jego twarzy gości uśmiech, zaczyna też żartować, jest bardziej swobodny. Z drugiej strony trzeba uważać, żeby tą wolnością l tym jej powiewem nie zachłysnął się bo z wolności trzeba umieć korzystać. W końcu dochodzimy długo oczekiwana tabliczka Kraków, niestety nieco dalej nielegalne wysypisko śmieci. Zaburza nam to całą harmonie i piękno. 
Nocleg mamy u karmelitów na Rakowickiej. Miłą niespodzianką było zaproszenie na nocleg od Joli, ale nie dało rady tym razem, mam nadzieję że uda się następnym razem. Po przyjściu idziemy na obiad. Potem trochę odpoczywamy, robimy w końcu wielkie pranie i zabieram, młodego na miasto. Kraków robi na nim wrażenie, pierwszy raz w życiu jest w tak wielkim mieście, trochę trudno jest mu się odnaleźć, wśród tylu ludzi. Idziemy na rynek ,nad Wisłę i na Wawel.Zabytki jednak nie robią na nim takiego wrażenia, poza Wawelem i tym że są tak stare i tyle lat przetrwały. Najważniejsze dla Niego jest aby zrobić Mu zdjęcie w ulubionej koszulce lubelskiego zespołu, wyciągną ją specjalnie na tę okazje. Trochę siedzimy nad Wisłą, wspominamy minione dni i drogę, przed nami jeszcze 20 dni wędrówki. Zobaczymy co nam one przyniosą. Jutro po południu zabieram Młodego do nas do Chrzanowa, wymarzył sobie schabowego.












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz