poniedziałek, 11 lipca 2016

Pierwsze dni Pomorska Droga św. Jakuba Apostoła

dzien 1 Kretynga - Kłajpeda 25 km

"Prowadż mnie według Twojej prawdy i pouczaj, bo Ty jesteś Bóg, mój Zbawca, i w Tobie mam zawsze nadzieję (Ps 25,5)

Pomorska Droga św. Jakuba zaczyna się w Kretyndze na Litwie i stąd też postanowiliśmy z Darwiną wyruszyć na pielgrzymkę w intencji Światowych Dni Młodzieży i pokoju na świecie.Wszystko to zawierzamy Bożemu Miłosierdziu.
Do Kretyngi dojechaliśmy pociągiem z Wilna dzień przed naszym wyjściem , bardzo szybko i wygodnie, dawali nawet polskie soczki w pociągu. Od razu po dojechaniu udaliśmy się na poszukiwanie noclegu. Regułą już jest że nasze noclegi pielgrzymkowe nie organizujemy wcześniej tylko modlimy się do Aniołów Stróżów i posyłamy Ich żeby nam coś znalazły. Tym razem poszło bardzo szybko. Nocleg udało się znaleźć u sióstr franciszkanek. Dobrze trafiliśmy bo była siostra Włoszka która znała francuski i  była kilka lat na misjach  w Afryce. Zrobiliśmy nawet siostrom mały  pokaz zdjęć z naszych pielgrzymek.
Kretynga to jedno z najstarszych miast na Litwie, po raz pierwszy wymienione w dokumentach w 1253 roku. Jednak historia rozwoju miasta związana jest z Chodkiewiczami. W XVII wieku Jan Karol Chodkiewicz zwycięzca Szwedów spod Kircholma sprowadził na te tereny bernardynów. i założył tutaj osadę. która dostała prawa miejskie. W  XIX wieku tereny te wykupili Tyszkiewiczowie i ich pałac jak i park można podziwaić do dziś.
W Kretyndze warto zobaczyć kościół i klasztor bernardynów, jeden z najstarszych kościołów na Żmudzi posiada cechy późnogotyckie i renesansowe. Warto pójść też na stary cmentarz gdzie można zobaczyć sporo nagrobków z polskimi inskrypcjami.
Rano po śniadaniu ruszyliśmy w drogę. Szlak na Litwie nie jest oznakowany, więc zgodnie z zaleceniem naszego przewodnika trzymaliśmy się głównej drogi. Ale nie było tak źle zachwyciło nas litewskie niebo i fantazyjne chmury zawieszone bardzo nisko. Sama droga zleciała dość szybko, Chociaż  nie było łatwo, pielgrzymowanie z żoną nie należy do łatwych zadań jak by ktoś sobie wyobrażał. Po drodze musieliśmy koniecznie zboczyć trochę z drogi aby zobaczyć kościół na którym zależało Darwinie, na co zeszło nam prawie godzinę.  Ja znowu chciałem dojść jak najszybciej żeby zwiedzić Kłajpedę. Jednak  wyszło  całkiem inaczej. Musiałem uczyć się cierpliwości. Nie udało się znaleźć noclegu w pierwszym kościele , ksiądz powiedział że nie ma miejsca  i kazał szukać w innym. Za to po drodze zaczepiły nas dwie litewskie dziewczyny , słyszały coś o Camino, widziały nas jak szliśmy i dostaliśmy od nich prezent magnes na lodówkę z muszelką Camino. W  drugim kościele nie poszło początkowo lepiej wikariusz powiedział ze mamy czekać na proboszcza w kościele no i czekaliśmy ponad dwie godziny żeby dowiedzieć się że nic z tego. Za  to ogłosił na mszy św, że przyszli pielgrzymki i do swojego mieszkanka w  Kłajpedzie zabrała nas przemiła i sympatyczna Pani. Dzięki Niej mogliśmy jeszcze wieczorem udać się na wspólne zwiedzanie miasta.
Kłajpeda to główny port Litwy.Całkiem przyjemna mała starówka bardziej w stylu niemieckim, różni się od innych litewskich miast. Duża część budynków została zbudowana tu w technologi szkieletowej tzw. muru pruskiego.
Po drodze nasza Pani kupiła mi nawet piwo  Svetyrus, z największego browaru na Litwie który znajduje się niedaleko  miejsca naszego noclegu. Dopiero późnym wieczorem około 24 poszliśmy spać.

dzień 2 Kłajpeda - Juodkrante 20 km

"Wysławiamy Cię, Boże, wysławiamy, wzywamy Twego imienia, opowiadamy Twe cuda. (Ps 75,2 )

Miało być krótko i szybko ale wyszło prawie 30.Rano poszliśmy na prom aby dostać się na Mierzeje Kurońską który zawiózł nas tam gdzie nie trzeba więc  5 km musieliśmy dołożyć. Potem Darwina jeszcze kilka km dołożyła bo chciała dojść do miejsca gdzie początkowo mieliśmy przypłynąć.
Nie jest łatwo jak by ktoś myślał pielgrzymować z żoną trudno prawie jak na Nowej Drodze.Nasz przewodnik kazał nam iść jedyna główna drogą ale to stanowczo zły pomysł i od razu poszliśmy ścieżką dla rowerów.
Droga bardzo spokojna wszędzie  cisza słychać tylko szum morza którego jednak nie  widać, poza tym dość monotonna bo biegnie prawie cały czas przez las. Idziemy trochę też  wzdłuż plaży ale pogoda nie sprzyja, wieje bardzo silny wiatr i jest dość mocne zachmurzenie.
Po  południu w końcu dochodzimy do miasteczka gdzie mamy nocować. Tu jest problem bo kościół otwarty ale ksiądz tu tylko dojeżdża. Rodzi się  plan by nocować albo w kościele , albo w sąsiednich miejskich ubikacjach, niestety wszystko zamykają. Pytamy człowieka który zamyka kościół o nocleg ale On nic nie wie, On tu tylko zamyka. Idziemy więc szukać powoli czegoś innego gdy nagle zjawia się kobieta która już o nas wszystko wie. Okazuje się że to żona człowieka który zamykał kościół. Dostajemy u nich szybką kolacje , a nocleg mamy rewelacyjny w odremontowanej luksusowej willi. Darwina dostaje jeszcze profesjonalny masaż od naszej wybawczyni, bo boli Ja trochę noga.
O 21 z racji narodowego święta litewskiego poszliśmy na miejski plac śpiewać hymn razem z Litwinami. Potem jeszcze szybka przechadzką wzdłuż zalewu i do spania.
Samo miasteczko jest dość znanym kurortem. Dużo tu turystów, rejon ten słynie z pięknych i licznych okazów bursztynu. Zachowała się tu  XIX wieczna zabudowa budynków które pełnią dziś funkcje obiektów hotelowych i uzdrowiskowych.
Miejscowy kościół służy zarówno katolikom jak i luteranom, odywają się też w nim liczne koncerty.
















1 komentarz: