piątek, 23 września 2016

Nowa Droga na wariackich papierach

Nowa Droga na wariackich papierach

Po powrocie z Pomorskiej Drogi św. Jakuba długo nie zagrzałem miejsca w domu. Kolejna Nowa Droga w której biorę udział jako opiekun. Tym razem z braku funduszy nieco zmieniona. Cała trasa liczy tylko 350 km i muszę ją przejść ze swoim podopiecznym w ciagu dwóch tygodni.

Dzień 1 Dąbrowica - Wąwolnica 16 km

Jak zwykle na pierwszy dzień przewidziany jest niezbyt długi etap. Mój podopieczny, przyjechał z Wielkopolski, wyszedł właśnie z zakładu karnego. Przyjechał, w tym co miał na sobie. Więc dzień wcześniej robimy zakupy. Podstawowe wyposażenie pielgrzyma, plecak, śpiwór, kurtka, bielizna na zmianę. Trzeba było iść też wyrobić dowód osobisty którego nie posiadał.Idziemy pieszym czerwonym szlakiem, który w kolejnym dniu poprowadzi nas aż do Kazimierza.
Po drodze przechodzimy przez słynny park zdrojowy w Nałęczowie.
Uczę Młodego jak rozpoznawać znaki na szlaku, kiedy trzeba skręcać , kiedy musimy iść prosto. W końcu po całym dniu drogi załapał i jest to chyba mój sukces, tak może wydawać się to śmieszne ale nie jest. Okazało się że Młody kończył Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowawczy, w dodatku tylko podstawówkę, być może gimnazjum pierwsze dwie klasy ale sam dokładnie nie jest tego pewien.
Zapewne ma lekkie upośledzenie. Siedział za posiadanie dopalaczy. Wielki sukces polskiego więziennictwa wsadzić upośledzonego człowieka , którego mózg zniszczony jest przez dopalacze do zakładu karnego. Drugi sukces polskiej myśli resocjalizacyjnej to wysłanie Go przez wychowawcę, człowieka zapewne po studiach na kierunku resocjalizacja w taką droge, w dodatku bez żadnych dokumentów i kontaku do rodziny. Kiedy Młody powinien co najmniej być skierowany na kilkumiesięczny odwyk i terapię w zamkniętym ośrodku. Jednym słowem mam przechlapane, a iść trzeba. Młody też ma przechlapane idzie w sumie mało co z tego rozumie.

Dzień 2 Wąwolnica - Kazimierz Dolny 18 km

Dziś idziemy do Kazimierza Dolnego. Dalej czerwonym szlakiem. Niby 18 km ale wleczemy się dość mocno. Młody szybciej nie da rady, mi w sumie też się nie spieszy. Dowiaduje się pierwszych historii o życiu Młodego. Większość z nich dotyczą ćpania, odlotu po dopalaczach. Przebija się też przez to wszystko alkoholizm ojca, który przepija rentę Młodego. Są niezbyt ciekawe wspomnienia z ośrodka specjalnego kolejne ucieczki, bicie przez kolegów, wszystko to są strzępy historii które muszę poukładać sobie sam. Zresztą nie do końca potwierdzone. W Kazimierzu Dolnym nocujemy na parafii. Jestem zaskoczony gościnnością proboszcza. Sam podaje nam pyszny obiad, jest nawet ciasto a rano mamy zaproszenie na śniadanie. Po obiedzie wybrałem się na miasto, oczywiście Młody razem ze mną. Kazimierz ładny ale bardzo komercyjny, nawet za wejście na punkt widokowy trzeba zapłacić. Wieczorem przed spaniem Młody zamyka się w łazience, dochodzą mnie dziwne dźwięki i odgłosy Młody  z kimś rozmawia lub mówi do siebie. Prawie jak by gadał przez komórkę której nie posiada. Prawie byłem skłonny uznać że ma gdzieś ukryty telefon.

Dzień 3  Kazimierz Dolny - Opole Lubelskie 24 km

Dziś dalej za szlakiem tym razem rowerowym niebieskim. Młody ma dalej zajęcie, bo śledzi znaki. Pozatym jest wesoło bo On dużo śpiewa, tak że słychać na całą okolice. Wiadomo pielgrzymi idą. Czasem spotkamy psa albo kota to Młody z nimi pogada. Gdy ma przebłyski normalności rozmawiamy całkiem poważnie. Dlaczego bierze udział w tym programie ?. Okazuje się że chce w końcu pokazać rodzinie że jednak się zmieni chociaż trochę na lepsze.  Dzięki temu chce zyskać ich akceptację i odrobinę miłości. Tego chyba nigdy za bardzo nie miał w życiu. Tego Mu potrzeba.
Po drodze spotykamy człowieka który  gada do siebie. Młody patrzy na Niego i mówi do mnie o patrz jaki wariat, gada sam do siebie. Z trudem powstrzymuje uśmiech, przecież Młody robi to samo. Jest wesoło nie powiem. Młody co chwile chciałby robić przystanki, ciężko Go zmobilizować do dalszej drogi. Odkrywam sposób, bardzo boi się kleszczy a idziemy przecież przez lasy. Dzięki temu nie zatrzymujemy się co kawałek. Dziś nocujemy u Basi, która ma duże doświadczenie w pracy z osobami uzależnionymi od narkotyków. Potwierdza moje przypuszczenia o silnym i szkodliwym wpływie dopalaczy na mózg Młodego.
Na obiad wymarzone schabowe o które modlimy się po drodze. Młody jednak nie bierze dokładki. Ma traumę z dzieciństwa, był bity przez ojca gdy brał w domu dokładki. Wieczorem Młody jak zwykle nie może wysiedzieć wychodzi i śpiewa dla okolicznych małolatów piosenki discopolo. Odnajduje się w tym i to Go cieszy. Przed spaniem jeszcze długo męczy Basie, która okazuje wprost anielską cierpliwość, swoimi opowieściami. Wykorzystuje to bezwstydnie, dzięki temu mam chwile odpoczynku tylko dla siebie.