Dopiero pod sam koniec zaczęliśmy się lekko denerwować kiedy zaczęli rozdawać karty imigracyjne do wypełnienia a my przecież prawie wcale nie mówimy po angielsku. Problem był taki że trzeba było kupić na lotnisku wizę ugandyjską ważną co najmniej 2 miesiące. Po wylądowaniu na samym końcu poszliśmy do okienka imigracyjnego. Gdzie prawie językiem gestów tłumaczyliśmy że my idziemy pieszo z Ugandy do Rwandy i potem wracamy z powrotem. Udało się i ku naszemu ogromnemu zdziwieniu dostaliśmy wizę turystyczną ważną 3 miesiace na Ugandę , Rwandę i Kenie.
Byliśmy pozytywnie zaskoczeni bo normalnie taką wizę można wyrobić tylko w ambasadzie Ugandy w Berlinie.
Było trochę strachu przy płaceniu , najpierw daliśmy 200 $ , potem pani chciała jeszcze 100 $ które dałem , na końcu się okazało że jednak wizy miały kosztować razem 200 $ , trzeba było przekonać Panią w okienku że nadpłaciliśmy, udało się nam to z pozytywnym skutkiem.
Na lotnisko przyjechał po nas nieoceniony ojciec Wojtek franciszkanin który prowadzi misje w Matugga, jest tutaj proboszczem. W Matugga postanowiliśmy zostać kilka dni i trochę odpocząć , szczególnie że Darwina od piątku przed wyjazdem , jest na antybiotykach i miała w Pradze cały czas gorączkę powyżej 38 C.
Afryka przywitała nas plackami ziemniaczanymi, tym razem nie my je robiliśmy.
Pierwszego dnia zapoznaliśmy się dokładnie z działalnością misji w Matugga. Oprowadzał nas tym razem ojciec Adam. Naprawdę fajni Ci franciszkanie.
Parafia liczy 15 tysięcy wiernych i 9 kościołów dojazdowych. Ojcowie cieszą się bardzo dużym poważaniem wśród swoich parafian.
Co nas zaskoczyło to bardzo dużo ludzi w kościele na mszy św. w tygodniu oraz na adoracji.
Ci ludzie naprawdę żyją tu radosną wiarą pomimo swego ubóstwa.
W czasie mszy św. wszyscy są radośni , rozśpiewani, a na podniesienie wszyscy klaszczą co bardzo nam się spodobało. Dla nas wszyscy tutaj są bardzo życzliwi, uśmiechają się , witają nas polskim dzień dobry.
Odwiedziliśmy katolicką szkołę którą opiekują się franciszkanie. Jest to przedszkole, podstawówka oraz nauki praktyczne zawodu. Zaskoczyło nas to że w Ugandzie jest aktualnie rok szkolny.
Wszystkie dzieciaki mają tutaj w szkołach mundurki, jest to wzorowane na szkole angielskiej.
Obok szkoły buduje się kościół a tymczasowo msze św. odbywają się w szkolnej kaplicy.
Pogoda jest ciepła i duszna w końcu jesteśmy w okolicy równika. Powszechna jest malaria , choruje na nią większość ludzi. Często jej powikłania są przyczyną śmierci bo nie wszystkich stać na drogie leki a szpitale też są tutaj płatne.
woda to w Afryce prawdziwy skarb, często niedoceniany u nas. Tu po wode do studnie dzieci przychodzą bladym świtem przed lekcjami, zazwyczaj biorą jeszcze ciężkie karnisty z wodą po lekcjach.
szkolna kuchnia, gdzie gotuje się posiłki
lekcja wf
Trzymajcie się cieplutko!Myślami jestem z Wami :-*
OdpowiedzUsuńIdzie człowiek.....
OdpowiedzUsuńJesteście wspaniali
OdpowiedzUsuńps. Franciszkanie są faktycznie fajni, gdybym nie wybrał życia rodzinnego chciał bym być jednym z nich.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTrochę się martwię.....
OdpowiedzUsuńTrochę się martwię.....
OdpowiedzUsuń