środa, 6 sierpnia 2014

W gościnie u Muzłumanów

Dzień szósty 20.07. Batumi - Pirveli Maisi Budzimy się ok 5 i jest burza strszna burza. Pioruny biją z każdej strony do tego leje że świata nie widać. Z nadzieją czekamy by przestało padać. Niestety zbliża się szósta wstaje Alexandra a pogoda nic się nie zmienia. Stwierdzamy że czekamy do 8, tak wskazuje telefon, że wtedy ma się trochę wypogodzić.Ola dzwoni na dół do chłopaków i przekazuje wieść że będzie 2 godziny opóźnienia. Kładziemy się jeszcze na chwilę spać. O 8 faktycznie przestaje prawie zupełnie padać. Jemy szybkie śniadanie - chleb z nutella. I ruszamy Alesandra wywozi nas z miasta Jesteśmy na głównej drodze. Chłopaki dostają krzyżyki pielgrzymie i wychodzimy. My idziemy szybciej,chłopaki trochę wolniej. Pogoda idealna, nie ma słońca, nie ma deszczu.Dosyć szybko wchodzimy w górską okolice.Idziemy doliną rzeki a wokół nas pietrzą się coraz wyższe gôry.Jest pięknie, widoki zapierają dech. Idzie się dobrze 6 km mija błyskawicznie ale zatrzymujemy się w miasteczku by się napić i przegryź jakiegoś batonika.Kolejny postój za następne 6 km w Domu Wina. Pijemy po lampce wina, a naszym krzyżykiem zainteresowuje się grupa turystów izraelskich. Zwracają uwagę na menore i pytają skąd u nas ten znak. Ofiarujemy im krzyżyk tłumacząc ideę pielgrzymki. Ruszamy w dalszą drogę, jakby na zawołanie po kolejnych 6 km przy drodze z pięknym widokiem na dolinę rzeki wyrasta mała knajpka. Zamawianych tam jedzenie rybkę i chaczapuri. Tym razem płacą chłopaki. W dalszej drodze pogoda sie zmienia, nadciągają chmury robi się coraz ciemniej. W ostatniej chwili przed totalną zlewą chowamy sie pod dachem jakiegoś domu. My rozważamy czy nie zostać tu na noc, ale u góry jakaś kłótnia i nikt nie schodzi na dół, więc rezygnujemy. Chłopaki na czas deszczu kładą się i zasypiają. Po dobrej godzinie wypagadza się i możemy iść dalej. Wiemy że do Kedy,gdzie planowaliśmy nocować nie dojdziemy bo to za daleko a czasu, przed nocą mało. Chłopaki mają ostatnią marszrutkę o 19. Dochodzimy do miasteczka Pirveli maisi i tam pytamy w pierwszym domu o nocleg. Zdążamy przed kolejną zlewą. Przyjmuje nas rodzina muzłumańska. Dostajemy jeść, można się umyć i miło spędzamy czas z dziewczynkami, które tam mieszkają. Możemy a nawet musimy pograć na ich szkolnym laptopach. Muzłumanie mają ramadan ale gospodyni jest w ciąży i je razem z nami. Później wraca mąż, ale my idziemy już spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz